Pamiętnik Rue~~
Dzisiaj były zbiory. Na szczęście nie musiałam zbierać tak
dużo, bo jestem jeszcze za młoda :). Kat jest ode mnie o rok starsza ale
chodzimy do tej samej klasy, bo jest taki podział. Nie wiem czemu. Musiałam
czekać na nią bo jest starsza i musi więcej zebrać. Nie lubię tych zasad. W ogóle nie lubię zasad. Na szczęście Billy
mi towarzyszył. Dziękuję Ci Billy że masz jedenaście lat. Siedzieliśmy na
drzewie i patrzyliśmy na tych wszystkich ludzi: sąsiadów, matki, ojców, braci,
siostry i mieszkańców jedenastego dystryktu. Krzątanina ludzi. Zapracowani
ludzie zbierają jedzenie, które rozsyłane jest potem po całym Panem. Siedzę tak
zamyślona i nagle słyszę:
-Rue! Rutka! Żyjesz?? – to Billy.
-T.. tak żyję. A co?
-Trzeba ogłosić koniec zbiorów na dzisiaj! Widziałem że
jesteś w innym świecie, ale musiałem!
-N... no już ogłaszam, ogłaszam. – Nucę melodię którą zawsze
śpiewam pod koniec pracy.-Czy zawsze jest taka mgła?
-Jaka mgła? O czym ty mówisz?
-A ty jej nie widzisz? Prawie nie widać pola!
-O czym ty mówisz, Rue?
-Oj, o niczym! Chodźmy już pod dąb! – Schodzę starając nie
patrzyć się na Bila. Idziemy pod dąb, który jest naszym miejscem spotkań po
zbiorach i po szkole. – Nigdzie nie widzę Kat! Może to przez tą mgłę.
-Jaką mgłę?! Rue, musisz odpocząć! Masz już halucynacje. Idź
do domu, bo się przeziębisz.
-Billy, dobrze wiem jak się czuję i co widzę. To może ty
masz problemy ze wzrokiem. – Jestem na niego wkurzona! Jak może mi nie
wierzyć?! Ugh... Gdzie jest Kat? – Bill, wracając do tematu, gdzie jest Kat?
-Nie wiem, zawsze była punktualna. – Widzę że Bil jest
zaniepokojony nieobecnością Kat, ale to nie tłumaczy tego że jest dla mnie
niemiły.
-Proponuję poczekać jeszcze trochę, a jak jej nie będzie,
pójść jej poszukać. – Mój „przyjaciel” patrzy się na mnie jak bym była
największym przestępcą w całym Panem.
-Jak ją znajdziemy jak pole jest takie wielkie?
-Zawsze można przeszukać najpierw cały dystrykt.
-Dystrykt jest wielki! Nie lepiej pójść od razu do domu?
-Jeszcze możemy poczekać na Kat, a potem planować.
Wchodzę na drzewo i oglądam zamglone pole dystryktu
jedenastego. To nie możliwe żeby Billy nie widział tej mgły. Jest bardzo
rozległa, ale trochę przez nią widać. Nie wierzę że tylko ja ją widzę. Ktoś
wysoki idzie w stronę naszego drzewa. To chyba strażnik pokoju. Co on tu chce?
Szepczę do Billiego –Bil! Widzisz go?
-Kogo?
-No strażnika!
-Tego wysokiego?
-Tak! Idzie w stronę drzewa.
-Co?!
-Schowajmy się i obserwujmy.
Strażnik idzie w stronę drzewa. Trzyma coś w ręce, ale nie
widzę wyraźnie co. To na pewno nie jest broń. A może? Patrzę porozumiewawczo na
Billa i schodzę bezszelestnie trochę niżej. Strażnik trzyma w ręce torbę. Dużą
torbę i koc. Jest coraz bliżej drzewa, a my coraz bardziej się niepokoimy.
Strażnik jest pod drzewem. Chyba rozkłada koc. Co on wyciąga z torby? Unoszę
brwi pytająco i patrzę na mojego cichego przyjaciela, a on kręci głową na znak
że nie wie. Muszę się przypatrzyć dokładnie. Nie, to niemożliwe. Czy on
naprawdę wyciągnął flet?
Strażnik pokoju naprawdę wyciągnął flet? Patrzę na Billa,
ale on jest ciągle wpatrzony w tajemniczego jegomościa pod naszym dębem. Słyszę
piękne dźwięki. Czuję jak muzyka przenika przez moje ciało, przez drzewo. Czuję
jak muzyka wypełnia całą polanę, po chwili całe pole...